Żydzi byli dumni ze swojej świątyni. Jej ogrom, potęga i przepych gwarantował im poczucie obecności Boga tutaj na Ziemi. Lecz nie tylko to było powodem stworzenia tak pokaźnej budowli. Był to sposób wyrażenia swojej pewności, że ich styl życia religijnego i cała jego obrzędowość jest właściwa, stała i niezmienna. To dlatego słowa Jezusa były dla nich tak szokujące. Wraz z przyjściem Jezusa zmienia się podejście do Boga Ojca. To już nie tylko przepisy i prawo, a relacja. I to właśnie o nią szczególnie chodzi.
Dla wielu z nas słowa o „końcu” jaki by on nie był, budzą niepokój. I pewnie pojawiają się w naszej głowie pytania: kiedy? jak? co ze mną będzie?, szczególnie w obliczu wielu trudnych wydarzeń w nie tak odległym przecież od nas otoczeniu. Są jednak też nieco mniejsze „końce świata”, o których nie mówi się zbyt często. O czym mowa? O naszych „małych końcach świata”: strata kogoś bliskiego, utrata pracy, przerwanie jakiejś relacji, nagła choroba czy wypadek. To one często przysparzają nam wiele dylematów. Jeśli były w twoim życiu takie trudne sytuacje to pomyśl co lub kto pomógł ci przez nie przejść?
Te trudności mogą nas skłaniać do wielu pytań, wątpliwości, załamań i podążenia za czymś co do tej pory wydawało się nam fałszywe, niezgodne z naszymi przekonaniami. Dlatego Jezus w dzisiejszej Ewangelii tak mocno podkreśla konieczność czujności i dbania o bliską relację. On jednak w tych chwilach nie zostawia nas samych. Obiecuje dać nam wszystko co potrzebne do pokonania tych trudności i do ocalenia naszego życia wiecznego. Trzeba nam tylko wytrwać przy Bogu do końca.
- Jak realizować to, co chce od nas Bóg?
- Jak otworzyć się na działanie Boga?
- Jak pomóc innym zobaczyć Boga?
- Kiedy trudno mi być wytrwałym w wierze?